sobota, 11 stycznia 2014

Wspomnienia

Pewne słoneczne popołudnie, w domu dziadków:
- Babciu, czy mogłabyś mi coś opowiedzieć o swojej babci? Słyszałem, że była to bardzo ciekawa osoba.
-Oczywiście, że tak. Twoja praprababcia - Zofia Karkowska, była grafinią we Władywostoku.
- Co to właściwie znaczy?
- Grafowa to jest tytuł szlachecki w Rosji. Tak było jednak bardzo dawno, teraz nie ma już grafów, magnatów, czy hrabiów.
- Gdzie leży Władywostok?
- Och, jest po drugiej stronie świata. Nad Pacyfikiem, tuż koło granicy chińskiej.
- Co babcia Zofia właściwie tam robiła?
- Nigdy mi o tym nie opowiadała. Pamiętam tylko, że uwielbiała oglądać tarło jesiotrów na początku lata.
- To trochę dziwne. Co w tym takiego ciekawego?
- Twoja prababcia mówiła, ze podczas tych dni cała Zatoka Piotra Wielkiego błyszczała od grzbietów ryb. Były ich ponoć miliony.
- Na pewno możesz powiedzieć mi coś więcej.
- Babcia Zofia miała we Władywostoku przepiękny dom, znam go tylko z opowiadań. Ponoć miał dwie wieżyczki i cztery balkony, a otoczony był ogromnym ogrodem.
- Tam musiało być pięknie.
- Twoja prababcia była także właścicielka plantacji pomarańczy i to głównie z niej się utrzymywała.
- To brzmi jak bajka.
- To prawda, lecz musisz uwierzyć, że kiedyś na świecie było mnóstwo takich wielki, pięknych rzeczy.
- Co się stało z tym domem?
- Mniej więcej sto lat temu w Rosji wybuchła rewolucja przeciwko szlachcie i carowi Rosji. Babcia musiała uciekać z Władywostoku. Dom najpewniej zajęli bolszewicy - uczestnicy tej rewolucji.
- Jak udało jej się uciec?
- Została ostrzeżona odpowiednio wcześnie i wsiadła w kolej Transsyberyjską.
- A więc to tak!
- To wcale nie było takie proste. Ta kolej biegnie aż do samej Moskwy. Podróż nią trwała nawet do kilku miesięcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz